Budowniczy.net > Humor > Sławni ludzie

Prawdziwe i nieprawdziwe anegdoty o sławnych ludziach. Ostatnie zmiany: 2007-08-09 20:03

***

Pewna amerykańska gwiazdka zbliżyła się do Premingera, reżysera filmu, w którym miała rólkę, z przeciągłym "O raaany, spod jakiego jest pan znaku?". I otrzymała niezapomnianą odprawę, wygłoszoną z silnym austriackim akcentem: "Spod znaku Nie Przeszkaaadzać".

***

Ifikrates, sławny dowódca ateński, odpowiedzieł arystokracie Harmodiuszowi, gdy ten kpił z niego jako z syna szewca: "Dzieje mojej rodziny zaczynają się ode mnie, ale twojej - kończą się na tobie.

***

Ronald Reagan mówił o komunistach: "Wypowiedzieli wojnę biedzie i ona wygrała".

***

Hitchcock, uznając telewizję za atrakcyjne medium, mawiał: "Telewizja przeniosła morderstwa z powrotem do ludzkich domów - tam, gdzie ich miejsce."

***

Któregoś wieczoru Bernard Shaw przyszedł do teatru trochę spóźniony, już po rozpoczęciu spektaklu. Poproszono go, by skierował się do swojej loży i cicho zajął miejsce.
- A co, widzowie już śpią? - zapytał Shaw.

***

Kiedyś G.B. Shaw posprzeczał się z kimś. W końcu oponent rzekł:
- Daję głowę, że mam słuszność.
- Biorę w zastaw tylko rzeczy wartościowe - odparł na to pisarz.

***

Kiedyś przedstawiono Bernarda Shawa damie, która potraktowała go arogancko. Po paru dniach pisarz otrzymał od niej zaproszenie treści:
"W każdy czwartek między 16 a 18 jestem w domu."
Pisarz, nie namyślając się, odpisał na odwrocie:
"Ja też! Shaw."

***

Na pewnym przyjęciu córka gospodarzy grała na fortepianie.
- Sądzę, że jest pan wielbicielem muzyki - zwróciła się do obecnego tam G.B. Shawa po odegraniu kilku utworów.
- Oczywiście - odparł pisarz - ale nic nie szkodzi! Proszę grać dalej...

***

Pewien młody Anglik z wyższych sfer zapytał kiedyś Shawa:
- Czy to prawda, że, gdy mówiono w towarzystwie, iż jestem inteligentny, pan temu zaprzeczył?!
- Nic podobnego - odparł wieczny kpiarz - Nigdy nie byłem w towarzystwie, w którym uważano by pana za inteligentnego.

***

Po premierze "Kandidy" G.B. Shaw gratulował odtwórczyni głównej roli:
- To było wspaniałe, nadzwyczajne, rewelacyjne!
- Pan chyba przesadza... - odpowiada skromnie aktorka.
- Mam na myśli sztukę - zaśmiał się autor.
- Ja również ! - odparła.

***

Shaw otrzymał raz od pewnego reportera, którego nie przyjął z braku czasu, kwestionariusz z prośbą o odpowiedź. Dał go służącemu Johnowi. Nazajutrz przeczytał w gazecie, że wstaje o 6-tej, potem czyści buty i obiera ziemniaki, a na spacer nie ma w ogóle czasu.

***

W Weimarze spotkali się na wąskiej ścieżce w parku Goethe i pewien krytyk literacki. Zobaczywszy Goethego, krytyk warknął:
- Nie ustępuję drogi durniom.
- A jak tak - odpowiedział Goethe i zszedł na bok.

***

Kiedyś Tomasz Mann odwiedził pewną szkołę. Nauczyciel przedstawił pisarzowi najzdolniejszą uczennicę i poprosił go, aby zadał jej jakieś pytanie.
- Jakich znasz sławnych pisarzy? - zapytał Mann dziewczynkę.
- Homer, Szekspir, Balzac i pan, ale zapomniałam pana nazwiska - odpowiedziała uczennica.

***

Pewna dama zwróciła się na wystawie obrazów do Jacka Malczewskiego:
- Jakiego dziwnego satyra pana namalował. Pan chyba nigdy satyra nie widział.

***

Pewnego razu Mieczysław Karłowicz wybrał się na ryby, łowił jednak w głuchym ustroniu, gdyż nie posiadał urzędowego zezwolenia. Nagle jak spod ziemi wyrasta strażnik i surowym tonem pyta:
- Jakim prawem łowi pan tutaj pstrągi?
- Mój przyjacielu - odpowiada Karłowicz z niezmąconym spokojem - czynię tak pod nakazem nieodpartej przemocy niezgłębionego, intuicyjnego geniuszu ludzkiego nad upośledzoną nędzną kreaturą...
- Wybaczy pan - mówi zmieszany strażnik, zdejmując czapkę i kłaniając się nisko - ale kto by tam znał te wszystkie nowe zarządzenia.

***

Wystawa obrazów Leona Chwistka nie cieszyła się powodzeniem i rzadko kto ją zwiedzał. Pewnego razu podszedł do artysty jeden z jego znajomych i powiedział:
- Byłem wczoraj na pana wystawie...
- Aaa, to pan był! - zawołał uradowany artysta.

***

Isaac Newton otrzymał za naukowe zasługi tytuł lorda. Przez 26 lat nudził się na posiedzeniach izby lordów. Tylko raz poprosił o głos, co wywołało sensację wśród obecnych.
- Panowie - zwrócił się do zebranych - jeśli nie będą panowie mieć nic przeciwko temu, to prosiłbym o zamknięcie okna. Bardzo wieje i boję się, że się przeziębię.
Po czym Newton z godnością zajął swoje miejsce.

***

Nad drzwiami swojego wiejskiego domu Niels Bohr powiesił podkowę, która jakoby przynosi szczęście. Jeden z gości zapytał zdziwiony:
- Czyżby pan, taki wielki uczony, wierzył, że podkowa przynosi szczęście?
- Nie - odpowiedział Bohr - ale powiedziano mi, że podkowa przynosi szczęście także tym, którzy w to nie wierzą.

***

Rutherford demonstrował kiedyś słuchaczom rozpad radu. Ekran raz świecił, raz ciemniał. Rutherford objaśniał:
- Teraz panowie widzą, że nic nie widać. A dlaczego nic nie widać, to zaraz panowie zobaczą.

***

Wiedząc, że Łomonosow jest chłopem z pochodzenia, pewien magnat zapytał:
- Niech pan mi powie, dzięki czemu ma pan wstęp na dwór carski? Może ma pan sławnych przodków?
- Mnie przodkowie nie obowiązują - odpowiedział Łomonosow. - Ja sam jestem sławnym przodkiem.

***

Prezydent Stanów Zjednoczonych John Calvin Coolidge zwiedzał kiedyś fermę drobiu wraz z żoną. Ta na wieść, że kogut może odbywać dziesiątki stosunków dziennie, rzekła: "Proszę powtórzyć to panu Coolidge'owi!". Gdy to zrobiono - prezydent spytał: "A czy za każdym razem z tą samą kurą?" Usłyszawszy: "Nie - ciągle z innymi", polecił: "Proszę szybko powtórzyć to pani Coolidge!".

Franiszek Fiszer

Barwna postać międzywojennej Warszawy. Znany z licznych agnegdot. Bywalec kawiarni i dusza towarzystwa.

Fiszer twierdził, że w Polsce nie będzie porządku, dopóki nie rozstrzela się 750 tyś. szubrawców. Na wątpliwości, czy w kraju jest aż tylu szubrawców, odpowiadał: "Nic nie szkodzi. W razie czego dobierzemy z uczciwych".

Przyjechała pusta dorożka - i wysiadł z niej Leśmian!

Gdy, w kłopotach finansowych kazał wyciąć las i sprzedać drewno, opowiadał, że okoliczni chłopi cierpieli od tej pory na lęk przestrzeni.

Kiedyś Fiszer opowiadał, jak osaczyły go wilki. Gdy ktoś przejęty zapytał "No i co?", Fiszer odpowiedział: "Jak to co, pożarły mnie. Została tylko po mnie fajka". I na dowód wyciągnął fajkę.

Pewnego razu ktoś przy kolacji starał się wykazać ignorancję Fiszera i zapytał go, czy wie, do jakiej rodziny należą śledzie. Fiszer odparł: "Wiem, a jakże: śledzie należą do rodziny zakąsek".

Gdy ktoś niedyskretnie zapytał go, z czego się utrzymuje, Fiszer odpowiedział, że z różnicy ceny szampana. W "Adrii" kosztuje 12 złotych, a w "Ziemiańskiej" tylko 10.